Duch benedyktyński

Klauzura, ogród Tyniec. Foto: Magdalena Anna, styczeń 2024

Duch benedyktyński

fragmenty biografii o. Karola van Oost O.S.B autorstwa Pawła Sczanieckiego O.S.B 

Zanim oddam szanownemu czytelnikowi dokładne cytaty wspomnianej wyżej książki Wydawnictwa Tyniec, opatrzoną imprimatur Superiorum permissu z dnia 15.03.2018 obecnego opata tynieckiego zgromadzenia, o. Szymona Hiżyckiego O.S.B, nakreślę kilka słów od siebie.

Jest coś nieuchwytnego, na pierwszy rzut oka, w duchowości benedyktyńskiej. Styl życia mnichów ma tu kluczowe znaczenie. Tradycyjne powołanie monastyczne, reguła Mistrza i odwaga do życia w świecie współczesnym – to być może główne wyznaczniki tej wielkiej zbiorowości. Jednak tak naprawdę to dopiero początek tajemnicy sukcesu benedyktyńskich wspólnot. Niezwykle ważna jest tu edukacja, wysoka kultura osobista i pożyteczna lektura, jaka od setek lat formuje zgromadzenia świętego Benedykta.

Poznając, krok po kroku, ten wyjątkowy styl życia i ducha benedyktyńskiego, doceniam uważne, dojrzałe wychowanie do prawdziwie żywego chrześcijaństwa, zdolnego przeciwstawić się tandecie i zafałszowaniu prawdy, z czym mamy do czynienia na każdym kroku. Wobec tego polecam Państwu lekturę w benedyktyńskim stylu. Są to fragmenty biografii o. Karola van Oost O.S.B autorstwa Pawła Sczanieckiego O.S.B. Niech będą zachętą i kompasem naszego człowieczeństwa i czym go należy nakarmić. 

„Duch benedyktyński rezydował w obyczajach domu, które miały moc obowiązującą. W ślubach benedyktyńskich akcent spadał na to, co łacina nazywa conversatio, trudne do przetłumaczenia jednym słowem ujęcie całego naszego życia naraz. W parze z tym szedł osobliwy drugi ślub stałości, który wówczas interpretowano jako stałość miejsca. Należało pokochać własny klasztor i wszystko, co go dotyczy. 

Myśmy ojca Karola widywali piszącego pamiętniki. Mieszkał ówcześnie w celi na końcu korytarza. Pukającym odpowiadał: Ave – wchodziliśmy, gdy jeszcze kończył myśl, oczyma łowił odpowiednie słowa na przeciwległej ścianie. Nas nie widział. 

Urok o. Karola, któregośmy znali w ciągu pięćdziesięciu lat – ostatnich w jego życiu… Była to taka znajomość, jaka tylko w opactwie zaistnieć może. Nie darmo święty Benedykt o przełożonym pisał swym uczniom i mnichom: “Niech go kochają miłością szczerą i pokorną” (RB 62)

Umiał wychowywać uczucie niezbędne w pracy nad charakterem. Pedagogia była jego życiowym powołaniem. 

O. Karol nie był intelektualistą.  Psycholog określiłby jego wewnętrzną tajemnicę. 

Biskup (w Belgii) wzbronił jakiejkolwiek poufałości z chłopcami ze względu na dobre imię kleru. Zatem imię zostało uratowane – to prawda – kosztem urazów. Ojciec Karol w swoich latach dziecinnych oczekiwał od ojca, że ten okaże mu serce – daremnie. Tego samego oczekiwał od duchownych pedagogów i znowu zawiedli. 

Organizacja benedyktynów odbiega od innych zakonów. Istotnie, święty Benedykt ani słowem nie wspomniał o powiązaniach między klasztorami. 

Ojciec Piotr (Rostworowski O.S.B) pisał do ojca Karola: “Zamiera najwyraźniej instytucja opata(…) Niestety, dzisiaj praktyczność dominuje nad głębszym sensem życia.(…) Niepokój i zamieszanie wywołane przez częste wybory, każą sprawę przemyśleć.

Ojciec Jacek odrysował opata z gasidłem do świec w ręku, zamiast pastorału. Miał on bowiem absolutne prawo gaszenia złych inicjatyw, i ten-tamten osobiście czuł się dotknięty. 

Interesują nas same śluby. Benedyktyni zachowali sformułowania, wspólnie z kartuzami, kamedułami, cystersami, lecz odmienne w porównaniu z nowszymi zakonami: posłuszeństwo-stałość-odmiana. 

W opactwie ordo-ład uporządkowanego życia z konieczności wiedzie do porządnego myślenia- wszystko staje się teologią w najlepszym znaczeniu, zwróconą ku chwale Bożej. 

Dodaj komentarz