
Duch benedyktyński
fragmenty biografii o. Karola van Oost O.S.B autorstwa Pawła Sczanieckiego O.S.B
Zanim oddam szanownemu czytelnikowi dokładne cytaty wspomnianej wyżej książki Wydawnictwa Tyniec, opatrzoną imprimatur Superiorum permissu z dnia 15.03.2018 obecnego opata tynieckiego zgromadzenia, o. Szymona Hiżyckiego O.S.B, nakreślę kilka słów od siebie.
Jest coś nieuchwytnego, na pierwszy rzut oka, w duchowości benedyktyńskiej. Styl życia mnichów ma tu kluczowe znaczenie. Tradycyjne powołanie monastyczne, reguła Mistrza i odwaga do życia w świecie współczesnym – to być może główne wyznaczniki tej wielkiej zbiorowości. Jednak tak naprawdę to dopiero początek tajemnicy sukcesu benedyktyńskich wspólnot. Niezwykle ważna jest tu edukacja, wysoka kultura osobista i pożyteczna lektura, jaka od setek lat formuje zgromadzenia świętego Benedykta.
Poznając, krok po kroku, ten wyjątkowy styl życia i ducha benedyktyńskiego, doceniam uważne, dojrzałe wychowanie do prawdziwie żywego chrześcijaństwa, zdolnego przeciwstawić się tandecie i zafałszowaniu prawdy, z czym mamy do czynienia na każdym kroku. Wobec tego polecam Państwu lekturę w benedyktyńskim stylu. Są to fragmenty biografii o. Karola van Oost O.S.B autorstwa Pawła Sczanieckiego O.S.B. Niech będą zachętą i kompasem naszego człowieczeństwa i czym go należy nakarmić.
„Duch benedyktyński rezydował w obyczajach domu, które miały moc obowiązującą. W ślubach benedyktyńskich akcent spadał na to, co łacina nazywa conversatio, trudne do przetłumaczenia jednym słowem ujęcie całego naszego życia naraz. W parze z tym szedł osobliwy drugi ślub stałości, który wówczas interpretowano jako stałość miejsca. Należało pokochać własny klasztor i wszystko, co go dotyczy.
Myśmy ojca Karola widywali piszącego pamiętniki. Mieszkał ówcześnie w celi na końcu korytarza. Pukającym odpowiadał: Ave – wchodziliśmy, gdy jeszcze kończył myśl, oczyma łowił odpowiednie słowa na przeciwległej ścianie. Nas nie widział.
Urok o. Karola, któregośmy znali w ciągu pięćdziesięciu lat – ostatnich w jego życiu… Była to taka znajomość, jaka tylko w opactwie zaistnieć może. Nie darmo święty Benedykt o przełożonym pisał swym uczniom i mnichom: “Niech go kochają miłością szczerą i pokorną” (RB 62)
Umiał wychowywać uczucie niezbędne w pracy nad charakterem. Pedagogia była jego życiowym powołaniem.
O. Karol nie był intelektualistą. Psycholog określiłby jego wewnętrzną tajemnicę.
Biskup (w Belgii) wzbronił jakiejkolwiek poufałości z chłopcami ze względu na dobre imię kleru. Zatem imię zostało uratowane – to prawda – kosztem urazów. Ojciec Karol w swoich latach dziecinnych oczekiwał od ojca, że ten okaże mu serce – daremnie. Tego samego oczekiwał od duchownych pedagogów i znowu zawiedli.
Organizacja benedyktynów odbiega od innych zakonów. Istotnie, święty Benedykt ani słowem nie wspomniał o powiązaniach między klasztorami.
Ojciec Piotr (Rostworowski O.S.B) pisał do ojca Karola: “Zamiera najwyraźniej instytucja opata(…) Niestety, dzisiaj praktyczność dominuje nad głębszym sensem życia.(…) Niepokój i zamieszanie wywołane przez częste wybory, każą sprawę przemyśleć.
Ojciec Jacek odrysował opata z gasidłem do świec w ręku, zamiast pastorału. Miał on bowiem absolutne prawo gaszenia złych inicjatyw, i ten-tamten osobiście czuł się dotknięty.
Interesują nas same śluby. Benedyktyni zachowali sformułowania, wspólnie z kartuzami, kamedułami, cystersami, lecz odmienne w porównaniu z nowszymi zakonami: posłuszeństwo-stałość-odmiana.
W opactwie ordo-ład uporządkowanego życia z konieczności wiedzie do porządnego myślenia- wszystko staje się teologią w najlepszym znaczeniu, zwróconą ku chwale Bożej.
Dodaj komentarz