Tyniec. Instrukcja obsługi.
W Tyńcu zawsze jest co robić. Jest z kim się spotkać i porozmawiać o życiu, o Bogu, o wyzwaniach z tym związanych. To miejsce do tego przeznaczone.
Tyniec is not a university, although it educates.
Tyniec to nie uniwersytet, chociaż edukuje.

To nie sala gimnastyczna, chociaż w Tyńcu ćwiczenia fizyczne są integralną częścią ćwiczeń duchownych.
W Tyńcu sala Paulus nie ma typowego przeznaczenia sportowego, jednak ćwiczenia fizyczne odgrywają istotną rolę w życiu duchowym. Duchowni i świeccy regularnie angażują się w aktywność fizyczną, która jest ważną częścią ich codziennych praktyk. To niezwykle istotny aspekt życia, wpływający nie tylko na kondycję fizyczną, ale również na samopoczucie i harmonię wewnętrzną. Dlatego też sala typu Paulus może pełnić rolę miejsca, gdzie duchowni i świeccy łączą praktyki fizyczne z duchowymi, tworząc spójne podejście do zdrowia i równowagi.
To nie restauracja
chociaż posiłki są obfite, a benedyktyni dbają o jakość pożywienia.
Tym różni się Tyniec od wszystkich innych, znanych nam rozrywek i od świetnej edukacji, że to, co konieczne do jakości życia nazywamy żywą, bliską relacją z Bogiem.

Tyniec
Klasztor benedyktyńskich mnichów
Dewocja? A co to takiego?

Obecnie wykładowca w Anselmianum w Rzymie. Z wykształcenia także muzyk.

Chrystus – duchowość wymaga obsługi.
„Nikt nie jest samotną wyspą”, znany tytuł książki Thomasa Mertona mówi sporo o chrześcijańskiej wspólnocie. To wspólnota ludzi rozrzucona po całym świecie, jak ziarno wydające plon obfity. Bo przecież „ziarno leżące na kupie gnije”. Czy to dominiańskie wezwanie spędza wam sen z oczu? Jak rozumieć benedyktyńskich mnichów „jednego miejsca” i jednocześnie inne wezwanie, dla kościoła misyjnego, którym z samego założenia jesteśmy? Potrzebujemy przecież i stałości i silnego korzenia, którym jest Chrystus. Nie po to, by ten korzeń w nas gnił.
Chrystus to nie jest jakiś przedmiot ani cudza własność. Nie wysiaduje się Go jak jajko, nie chowa się Boga w kieszeni, ani się Go nie zasłania sobą. Znacie to przecież: kapłan wprowadzający celowo w błąd, węszący za własną chwałą, ukrywający błogosławieństwo pod swoim tłustym tyłkiem. Zły kapłan – upasiony gargamel – zamiast prowadzić do Chrystusa, posyła was do diabła. Nie wszyscy są tacy! Nie dajcie sobie odebrać życiodajnej przyjaźni Chrystusa, z powodu grzechów i głupoty kapłanów. Nie dajcie sobie odebrać Chrystusa z powodu waszego grzechu i głupoty! Odejście od miłości Boga zbyt często karmi się nienawiścią i prowadzi do duchowej śmierci. Korzystajcie z zasobów kościoła katolickiego!

Tymczasem Chrystus to zdrowy korzeń, który zasila drzewo, a to z kolei rośnie w górę – wzdłuż i wszerz.
Nie ma chyba lepszej rekomendacji dla jakiegoś miejsca, czy nauczyciela, jak wybrać się tam z własnym dzieckiem. Tak było w tym przypadku – razem z córką korzystałyśmy z dobrodziejstw warsztatów relaksacyjno-medytacyjnych pod opieką dwóch Andrzejów. Jeden prowadzi zajęcia relaksacyjne metodą behawioralną. Uczyliśmy się naszego ciała niczym idealnie dopasowanej do dłoni rękawiczki. Logowanie samego siebie we własnym ciele, świadome izolowanie poszczególnych części ciała, aby właściwie ciałem zarządzać, następnie integrować poszczególne jego części, oraz nad własnym ciałem panować. Wszystko to kluczowe momenty szkolenia dla osób wykonujących zawody o podwyższonym ryzyku jak policjanci, dyplomaci, ratownicy medyczni czy inne osoby pracujące w sposób, który wymaga szczególnych zasobów.
Masz to w zasobach!
Okazało się, że mamy w zasobach samoświadomość, samosterowność i możliwości regulujące. Zanim nasza boska osoba zacznie zarządzać tym wielkim bogactwem, trzeba się jakoś oczyścić, wewnętrznie rozebrać i prawdziwie w sobie odpocząć. Po chałasie, na co dzień nam towarzyszącym, nie jest to łatwe! Potrzebne wobec tego wspomaganie, życzliwa i mądra pomoc, towarzyszenie. O to chodzi w tynieckich warsztatach – ocalić i pielęgnować człowieczeństwo przez duże C. Ocalić więź z Bogiem. I to, co, co w tym jest ważne, stanowiące nasz budulec, naszą konstrukcję, nasze wewnętrzne bogactwo.

Zero i w drogę!
Stan wewnętrznie przestronny możemy nazwać momentem 0 (zero). To znaczy robimy w sobie miejsce dla czegoś, co będzie nowe, owocne, obfitujące w bożą miłość w naszym momencie 0. Do zera trzeba dojrzewać, stawać w prawdzie, rezygnować z siebie.
Spowiedź w wieży
Sakrament pokuty i pojednania może być skutecznym momentem 0. Bez sentymentów i egzaltacji dostajemy bilet do nowego życia. Benedyktyn Andrzej Hasse, w duecie z Andrzejem prowadzącym zajęcia behawioralne, okazali się moim momentem 0. Przestrzeń dla Boga mamy w zasobach. Trzeba zrobić dobre, przytulne miejsce w sobie, uporządkować wnętrze, wyrzucić śmieci. Potem sprawnie to wnętrze umeblować. Nie zagracić! Chrystus rzecz jasna w centrum. To centrum to miejsce schronienia i wzrostu, miejsce rodzące owoce mojego spotkania z bliźnim i z Bogiem. Spotkania błogosławionego, bo opartego na świadomej, wolnej i dojrzałej decyzji. Masz to w zasobach!
Dodaj komentarz